Kreatywność urzędników sprzed stu lat

Wiele już widziałam aktów metrykalnych, ale okazuje się, że wciąż jeszcze mogę odnaleźć coś nowego i mogą mnie one zaskoczyć.

Dziś przeglądałam księgi stanu cywilnego wyznania mojżeszowego ze Skierniewic z 1905 i natknęłam się na „komputeryzację” z początku XX w. Nie znam historii tego przedsięwzięcia, więc być może moja interpretacja jest mylna, być może był to narzucony z góry eksperyment.
A może jeden z urzędników wpadł na genialny pomysł, żeby zamiast pisać ten cały długi akt zgonu – bo tylko w zgonach to znalazłam – wymyślił, że można by zastosować pieczątkę, gdzie wypełniałoby się puste rubryki. Jak dla mnie super pomysł, a do tego nie da się nic pominąć – choć być może było to dla niektórych problemem….

Pieczątki formularza aktu zgonu – wypełnione aktami – znalazłam w Skierniewicach tylko w latach 1905-1907. Nie było ich w w rzymskokatolickim urzędzie stanu cywilnego. Wygląda na to, że pomysł jednak się nie przyjął.

Poniżej wrzucam ilustrację, jak taka księga z aktami-pieczątkami wyglądała w 1905.

Grażyna Rychlik
27 II 2024

źródło skanu: Metryki.GenBaza.pl

DNA. Kolejni krewni odnalezieni.

Dawno już nie zaglądałam na portale DNA, choć oczywiście regularnie dostaję powiadomienia o nowych dopasowaniach. Robiąc porządki w emailach postanowiłam rzucić dziś okiem na My Heritage, gdzie znajduje się DNA mojego ojca przerzucone z Family Tree DNA.

Warto było, bo trafiłam na dopasowanie o największej do tej pory ilości wspólnego dna z krewnym mieszkającym w Polsce a nie za granicą – 176,6 cM!
Tak się też szczęśliwie złożyło, że mogłam zajrzeć do drzewa genealogicznego tego dopasowania. Wpadła mi w oko rodzina Kamińskich, którą mam w swoim drzewie po stronie żeńskiej linii matki mojego ojca.

Dzięki informacjom z mojego drzewa łatwo mi było określić pokrewieństwo. Moje nowe dopasowanie pochodzi z linii rodzonej siostry mojej prababci Konstancji z domu Lipińskiej po mężu Dołeckiej.

Niestety, w tym drzewie – choć nie wszędzie – jak w wielu drzewach na My Heritage z nieznanej mi przyczyny kobiety wpisywane są pod nazwiskiem męża a nie swoim panieńskim. Pisałam już o tym nie raz. W genealogii każdy ma swoje własne nazwisko!!!

Żeby potwierdzić, moje przypuszczenia wrzuciłam też parę Józefa Kamińskiego i Balbinę do Geneteki i tam było też ciekawie, bo Balbina została w akcie urodzenia swojego syna zindeksowana jako Rypińska a nie Lipińska.

187982BolesławKamińskiJózefBalbinaRypińskaSochocinKarlinka
Akt urodzenia Bolesława, syna Józefa Kamińskiego i Balbiny z d. Lipińskiej, Geneteka

To nie jest krytyka indeksów. Zawsze jestem wdzięczna osobom indeksującym.

Natomiast to my, użytkownicy zindeksowanych dokumentów musimy sprawdzać informacje z indeksów z dokumentami. Ja w genealogii stosuję ogólną zasadę – niezależnie od tego, czy sama szukam, czy korzystam z indeksów – dwóch dokumentów. Potrzebne są dwa niezależne źródła, by potwierdzić daną informację.

W każdym razie odnalazłam potomków kolejnego rodzeństwa prababci. Niestety, ze względu na częste przemieszczanie się rodziców prababci, nie znam na razie wszystkich jej braci i sióstr. Odnajduję to rodzeństwo poprzez akty ślubu czy późniejsze dokumenty i sprawdzam przy pomocy wcześniejszych dokumentów, czy to ta rodzina. Odnalazłam potomków brata prababci dzięki DNA – ten brat (który był świadkiem na ślubie prababci) wyemigrował do USA. Teraz odnalazłam rodzinę siostry. Mam nadzieję, że tych odkryć będzie jeszcze więcej.

Oczywiście napisałam do opiekunów konta, choć nie wiem, czy się odezwą.
Przy tak opracowanych informacjach trudno by im było chyba odnaleźć łączące nas ogniwo, choć duża ilość wspólnego materiału genetycznego świadczyła o bliskim (według mnie) pokrewieństwie, więc może przynajmniej skorzystają z podanych przeze mnie informacji.

Mam nadzieję, że także wracacie do baz wyników DNA. Jeżeli zniechęciliście się, to nie należy się poddawać. Jeżeli trafiliście dopasowania, które udało wam się rozpracować z trudem lub bez, pochwalcie się.

Grażyna Rychlik
20 II 2024

Cmentarze Pamięć Zapisana w Kamieniach: 1 Parafia Mirska Województwo Nowogródzkie – niezwykła publikacja

Odwiedzając groby naszych bliskich a tym samym cmentarze, na których się one znajdują, bierzemy ich istnienie za coś oczywistego. Większość grobów w Polsce przez cały rok ozdobiona jest kwiatami, lampkami, które dziś przyjmują niesamowite formy i kolory. Są też zdjęcia bliskich nam zmarłych. Odwiedzając – ostatnio najczęściej Cmentarz na Bródnie – zawsze myślę o bliskich, którzy pozostali i którzy tak bardzo i na wiele sposobów wyrażają więź ze zmarłymi. Niewiele jednak osób zastanawia się nad tym i zdaje sobie sprawę z tego, że cmentarz to twór, który istnieje tylko dzięki społeczności, która go stworzyła i która może trwać w opiece nad grobami i pamięcią o swoich bliskich. Nie jest to dane na zawsze.

Po raz pierwszy z tematyką opuszczonych, zniszczonych, nieistniejących, sprofanowanych i zaniedbanych a może i zapomnianych cmentarzy zetknęłam się, kiedy zaczęłam pracować jako pilot wycieczek i przewodnik i przez Polskę i Warszawę zaczęłam podróżować głównie z Amerykanami pochodzenia żydowskiego, których przodkowie pochodzili z Polski. To było moje pierwsze zderzenie z tematyką cmentarza, którego nie ma, którego miejsce jest ogrodzone ale brak na nim choć jednego nagrobka ale i cmentarza, na miejscu którego wylano asfalt pod boisko szkolne, cmentarza, gdzie trzeba chodzić po wysokich po pas zaroślach, by odnaleźć porozrzucane nagrobki, gdzie miejscowe kluby pijaczków przychodzą na piwo i gdzie pozostawiają stosy pustych butelek i puszek. Takie są nadal realia w wielu miejscach – ostatni taki cmentarz – ostoję lokalnych pijaczków – odwiedziłam w 2023.

Kolejne takie cmentarze w Polsce to cmentarze ewangelickie na terenie Warmii i Mazur, Pomorza i Dolnego Śląska – na tak zwanych ziemiach odzyskanych. Do takich też dotarłam, porośniętych lasem, zapomnianych samotnych nagrobków. Czasem znajdzie się w takim miejscu kwiatek czy szkło po wypalonej lampce, ale rzadko.

Zarówno cmentarze wyznaniowe żydowskie i ewangelickie otrzymują dziś w Polsce wiele wsparcia jeśli chodzi o ich porządkowanie, oznaczanie, opis. Często pomoc przychodzi od lokalnych mieszkańców, często są to projekty społeczne lub szkolne. Nie jest idealnie, ale coś robimy. Problem polega na tym, że dziś nie ma już społeczności, które te cmentarze stworzyły i którymi się opiekowały. Dlatego jest to takie trudne. Finansowanie przychodzi z zewnątrz, bo nie może się ono odbywać tradycyjnie czyli przez rodziny zmarłych.

Tak jest w Polsce.

Jeżeli tak zwane Kresy są dla nas tylko byłą częścią Polski i mamy do niej nieco romantyczny stosunek to raczej zastanawiamy się nad zabytkami, miejscami znanymi z literatury, opowieści itd. Czy kiedyś myśleliśmy o cmentarzach? Ale nie tych w Wilnie czy Lwowie, tylko w małych miejscowościach? Jak one tam wyglądają? Niestety, podobnie jak te opisane przeze mnie żydowskie i ewangelickie w Polsce. Większość społeczności wyjechała do Polski w ramach repatriacji. Za komuny trudno było odwiedzić republiki radzieckie, jeżeli nie miało się zaproszenia od kogoś z rodziny, a niewiele osób pozostało po drugiej stronie. Pamiętam, jak starsi wiekiem piloci wycieczek opowiadali, że mieli zakaz podjeżdżania autokarem na Cmentarz Łyczakowski i Rossę, a co dopiero mówić o małych miejscowościach, kiedy w Związku Radzieckim była pełna kontrola tych, co wyjeżdżali na drogę poza miasto. Sama kiedyś tego doświadczyłam w czasie mojego jedynego wyjazdu do Związku Radzieckiego w 1986. Na byłych Kresach też nie ma już tych polskich społeczności, które tradycyjnie własnym sumptem dbałyby o cmentarze. Potomkowie tych społeczności są w Polsce lub rozproszyli się po całym świecie.

Trzeba przyznać, że nadal nie ma w Polsce żadnej jednej instytucji, która podjęłaby się opieki nad cmentarzami polskich społeczności na dawnych Kresach Rzeczpospolitej i miałaby wsparcie z budżetu państwa.
Wsparcie i opieka istnieje, ale odbywa się ona w sposób pozainstytucjonalny. Zajmują się tym różne fundacje a w większości osoby prywatne, które same zbierają fundusze lub po prostu same finansują rozliczne projekty. Jest to kropla w morzu potrzeb, ale można powiedzieć, że tutaj też się coś dzieje. Czasem po drugiej stronie granicy w zachowanie pamięci o pochowanych na cmenatarzach ludziach włączają się – podobnie jak u nas – lokalne społeczności. Jednakże na ogół w tych działaniach dociera się do cmentarzy, z którymi osoby, które angażują się w takie projekty są jakośzwiązane lub mają one jakieś większe historyczne znaczenie. Każde wsparcie jest ważne. Cały ten wysiłek rozpoczął się dopiero od początku lat 90. XX w., więc stan zachowania cmentarzy jest różny. Dlatego też bardzo istotne jest działanie „im szybciej, tym więcej uda się zachować”, choćby były to tylko zdjęcia i informacje, gdyż w ciągu kilkudziesięciu kolejnych lat stan fizyczny tych miejsc uległ/ulegnie zmianie – powolnej degradacji. Gdzieniegdzie znajdą się odnowione nagrobki, ale nie jest możliwe, by odwiedzać je regularnie kilka razy w roku.

Chciałam więc przedstawić tutaj niezwykły projekt, który zakończył się publikacją w wersji drukowanej, która jest dostępna. Projekt ten dotyczy inwentaryzacji cmentarza katolickiego w Mirze na Białorusi. Efektem zaangażowania w ten projekt autorki jest niniejsza publikacja.

Nie jest to pierwsza i jedyna publikacja o cmentarzu na Kresach.
W przypadku tego konkretnego wydawnictwa istotne jest zarówno to, że autorka ma swoje korzenie na dzisiejszej Białorusi oraz przodków pochowanych na tym cmentarzu, jak i przede wszystkim to, że jest genealogiem, więc także jej genealogiczne spojrzenie na to czym jest cmentarz – którego czasem brakuje podobnym publikacjom – ukierunkowało formę tej publikacji.

Co zawiera książka? W trzech językach: polskim, białoruskim i angielskim opisany jest przez kierowniczkę projektu Tacianę Ivanitską cały proces inwentaryzacji. W publikacji znajdują się też zindeksowane istniejące akty zgonu z parafii rzymskokatolickiej w Mirze.
Natomiast największą i główną część publikacji stanowi katalog zdjęć istniejących (w momencie fotografowaniana) tym cmentarzu nagrobków. Zdjęcia są ponumerowane i przy każdym z nich znajduje się treść inskrypcji nagrobnej – czasami tylko tyle, ile się jej zachowało czy też ile udało się odczytać. Katalog zawiera kolorowe zdjęcia 657 nagrobków wraz z mapą ich usytuowania oraz kolorowe zdjęcia kolejnych 30 nagrobków, które nie są naniesione na mapę.

Trzeba docenić zamieszczenie zdjęć kolorowych, gdyż pozwalają nam lepiej wyobrazić sobie jak cmentarz i nagrobki wyglądają w rzeczywistości.

W całe przedsięwzięcie został włożony ogromny wysiłek. Osobom niemającym doświadczenia w przygotowywaniu takiego obszernego materiału zdjęciowego wraz z opisem może się to wydawać proste, ale jest to bardzo żmudny proces.

Jak sama autorka napisała we wstępie: „jest to książka do szukania. Zarówno grobów swoich dziadków, pradziadków i krewnych, jak i historii z nimi związanych”.

Nie wszystkie osoby, które mają korzenie na Kresach są tego świadome. Nie wszystkie interesują się swoją historią. Ale to się może zawsze zmienić. W tej publikacji można odnaleźć groby swoich bliskich, jeżeli mieszkali w Mirze i okolicach.

Książka jest bardzo nowa, została wydana pod koniec 2023.

Chcielibyśmy – genealodzy, osoby interesujące się historią swoich rodziny – by takie projekty indeksacyjne i takie publikacje powstały o każdym cmentarzu na Kresach.

Grażyna Rychlik
19 II 204

Wiele interesujących artykułów w Parantelach 2023

Ten post też piszę z pewnym opóźnieniem. Ale może to i dobrze, bo były wybory, święta, ferie i być może genealogia zeszła w waszym życiu na dalszy plan, więc być może teraz jest dobry moment by powrócić do tematu i nadrobić zaległości czytelnicze – tak jak i ja to powoli robię.

W Parantelach zazwyczaj wszystkie artykuły są interesujące, więc nie jest to cecha wyróżniająca zeszłoroczne Parantele od tych z lat poprzednich. Subiektywnie wydaje mi się, że różnorodność istotnych dla genealogów i genealogii tematów wyróżnia ten numer. Wiele tematów zostało poruszonych po raz pierwszy szerzej a w każdym razie rzadko można poczytać o tym, co ostatnie Parantele proponują. Nie będę wymieniać wszystkich artykułów, ale zwrócę uwagę na kilka.

Po pierwsze trzeba być wdzięcznym redakcji Rocznika za to, że niezmiennie poświęca miejsce na artykuły dotyczące historii w kontekście genealogii mieszkańców i miejscowości Dolnego Śląska sprzed 1945 oraz po tym roku. Mamy tu i biografie, i informacje o źródłach ale i przemyślenia oraz spojrzenie potomków dawnych i obecnych mieszkańców Dolnego Śląska.

W 2022 na konferencji genealogicznej w Brzegu mieliśmy okazję wysłuchać prezentacji pomysłodawczyni i realizatorki „Projektu Wojak C.K.”, Pauliny Starzec, który indeksuje – jak sama nazwa wskazuje – żołnierzy C.K. Armii Austro-Węgier. Baza indeksów jest dostępna na stronie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego (genealodzy.pl). W Parantelach znajduje się natomiast obszerny artykuł na temat tego projektu, który podaje też przykłady do jakich dokumentów można dotrzeć korzystając z tej bazy indeksów. Projekt ten jest wielkim „wydarzeniem” genealogicznym, gdyż mnóstwo osób pochodzących z terenów Galicji poszukuje takich informacji a baza ta pozwala na szybkie dotarcie do tego, czego szukamy. Wcześniej było to w zasadzie niemożliwe lub wymagało podróży do Lwowa i żmudnych poszukiwań. Indeksowana dokumentacja znajduje się na stronie FamilySearch.org.

W Parantelach znajduje się jeszcze jeden bardzo ciekawy artykuł pomysłodawczyni „Projektu Wojak C.K.” na rzadko podejmowany temat, który został tu dość wyczerpująco opisany wraz z przykładami z własnych poszukiwań. Chodzi mianowicie o kwestie zawierania małżeństw w przypadku pokrewieństwa i powinowactwa. W Dopisku Redakcji artykuł ten został też zaopatrzony w bardzo interesujące przykłady z genealogii własnej rodziny Marii Rągowskiej, redaktor naczelnej Rocznika. Bardzo polecam ten artykuł, gdyż czasami pojawiają się pytania na ten temat, a niewiele osób potrafi na nie rzeczowo odpowiedzieć.

Miłośnicy Wisławy Szymborskiej lub/oraz genealogii znanych osób znajdą tu bardzo ciekawy artykuł poświęcony genealogii poetki.

Oczywiście w Roczniku – jak zazwyczaj – znajduje się kilka artykułów, które opisują historie i genealogie rodzinne.

Na koniec, dla tropicieli fałszerstw, kłamstw, pomyłek i innych uchybień w aktach metrykalnych, które dziś łatwo jest wyśledzić mimo różnych prób kamuflażu w niektórych przypadkach, polecam bardzo ciekawy artykuł na ten temat autorstwa Ryszarda Kołodziejczaka.

Zachęcam do lektury jak i praktycznego korzystania z informacji zawartych w artykułach z Paranteli. Jeżeli nie macie swojego egzemplarza, trzeba się skontaktować ze Śląskim Towarzystwem Genealogicznym.

Grażyna Rychlik
19 II 2024

Ostatnie śledztwo genealogiczne 2023

Pisząc o „moich” Szaniawskich byłam kilkakrotnie pytana, czy w mojej genealogii znajdują się informacje o Mariannie z domu Szaniawskiej po mężu Borzęckiej. Była ona przez te osoby pytające uważana za córkę Pawła Szaniawskiego, Mariannę. Jednakże mnie nie udało się ustalić – poza informacjami z aktu zgonu jej ojca – co się stało z Marianną – córką Pawła Szaniawskiego, czy wyszła za mąż, czy miała dzieci. Swoje poszukiwania Marianny opisałam w książce Szaniawscy z Parznic Genealogia.

Jednak frapowało mnie, czy być może w moich poszukiwaniach nie przegapiłam czegoś oczywistego. Ustalenie, kim była Marianna Borzęcka, stało się moim ostatnim śledztwem genealogicznym 2023 roku.

Marianna – córka Pawła Szaniawskiego – urodziła się w Korytkowie w 1822 (parafia Gowarczów, akt ur. nr 24) i żyła w 1867, w którym to roku została wymieniona w akcie zgonu swego ojca jako jedno z jego żyjących wtedy dzieci.

Kim była Marianna (Szaniawska) Borzęcka? Założyłam, że skoro wypłynęła w innych drzewach genealogicznych, to musi być gdzieś zindeksowana. Było to słuszne rozumowanie, znalazłam Mariannę, która w 1828 w Woli Jeżowej (parafia Cerekiew) urodziła córkę Emilię Borzęcką. Ojcem dziecka był Filip Borzęcki, mąż Marianny. Emilia miała spisany cywilny akt urodzenia dzięki czemu znany był wiek jej rodziców. Na tej podstawie można było oszacować, że ojciec dziewczynki urodził się około 1808 a matka około 1809.
I tutaj można było od razu potwierdzić, że Marianna (Szaniawska) Borzęcka i Marianna Szaniawska córka Pawła Szaniawskiego, to były dwie różne Marianny z domu Szaniawskie. Mówiąc też wprost: Marianna urodzona w 1822 roku nie mogła być matką dziecka urodzonego w 1828.

Kim zatem była Marianna (Szaniawska) Borzęcka? Bliskość Woli Jeżowej, Cerekwi, Parznic i Kowali-Stępociny sugerowała, że Marianna (Szaniawska) Borzęcka mogła być z tej samej rodziny, z której pochodziła Marianna Szaniawska córka Pawła.

Żeby rozwiązać tę zagadkę skorzystałam z mojej książki Szaniawscy z Parznic Genealogia, gdzie oprócz prezentacji genealogii Szaniawskich z Parznic opisałam wszystkie osoby – poza Emilią Borzęcką i jej rodzicami a być może jeszcze kogoś pominęłam – które mieszkały we względnie bliskiej okolicy Parznic i nosiły nazwisko Szaniawski.

Wśród tych osób odnalazłam Ewę Szaniawską, która jako samotna matka urodziła w Parznicach w 1809 córkę Mariannę (zdarzenie to potwierdzone jest dokumentem religijnym: aktem chrztu). Wydaje się bardzo prawdopodobne, że Marianna (Szaniawska) Borzęcka była córką Ewy i jej nazwisko Szaniawska było nazwiskiem panieńskim jej matki a nie nazwiskiem jej ojca, który pozostaje nieznany, przynajmniej na razie.

Można próbować ustalić, kim mogła być Ewa Szaniawska, matka Marianny urodzonej w 1809. Osobami wpisanym do aktu urodzenia Emilii Borzęckiej w różnych funkcjach byli Marcin Szaniawski lat 36 i Rozalia Szaniawska – prawdopodobnie żona Marcina – małżeństwo również opisane przeze mnie pośród tych niezidentyfikowanych Szaniawskich, którym czasem przypisywałam potencjalne pokrewieństwo z Szaniawskimi, których przynależność do mojej linii Szaniawskich została potwierdzona w poszukiwaniach. Być może Ewa Szaniawska była siostrą Marcina a być może była z nim spokrewniona w inny sposób. Inne przykłady – także opisane na blogu przed wydaniem książki – dowodzą, że niezależnie od tego czy dzieci były z prawego czy nieprawego łoża, Szaniawscy jako rodzina się do nich przyznawali i dbali o wpisywanie ich do ksiąg.

Morał z mojego ostatniego śledztwa genealogicznego jest taki, że trzeba sprawdzać wiek osób o tych samych imionach i nazwiskach zanim przypisze się je do jakiejś rodziny, a już szczególnie jeżeli mają na imię Marianna albo Józef. Szczególnie Mariann o tych samych nazwiskach było bardzo dużo.

Grażyna Rychlik
18 II 2024

Podsumowanie 2023 roku i plany na rok 2024

Do tej pory taki post pisałam w okolicach grudnia lub stycznia. Ale tym razem stało się inaczej. Piszę go jednak, bo luty zbliża się do końca i o ile planować zawsz można, to podsumowania jednak powinno się robić nieco wcześniej – tak mi się przynajmniej wydaje…

Rok 2023 był dla mnie bardzo pracowity jeśli chodzi o genealogię. Mniej więcej rok temu miałam już wydaną Genealogię Szaniawskich w wersji rodzinnej i pracowałam nad wydaniem dostępnym dla wszystkich. W tamtym czasie dokonałam też kilku nowych odkryć, przez które musiałam to wydanie powszechne w dużej mierze przeredagować. Było to mnóstwo pracy, ale było warto.

Szaniawscy z Parznic Genealogia jest przykładem jak takie opracowanie można przygotować. Jest dostępna w wersji papierowej jak i formie e-booka.

O tym jak pisać książki o genealogii przodków mówiłam też na konferencji genealogicznej w Brzegu. Zachęcałam też was wszystkich do spisywania zbieranych przez was informacji. Mam nadzieję, że choć kilka osób wzięło sobie do serca tę zachętę i pisze oraz publikuje!

W zeszłym roku nie udało mi się skończyć poradnika o tym, jak pisać książki genealogiczne. Ukończenie i sfinalizowanie tej publikacji to jeden z planów na ten rok.

Jednakże ten rok będzie też dla mnie rokiem kilku prywatnych wyzwań, więc trudno mi planować, co uda mi się zrealizować. Zobaczymy za rok.

Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i życzę wielu interesujących i zakończonych sukcesem poszukiwań genealogicznych w tym nie już tak nowym roku 2024.

Grażyna Rychlik
18 II 2024

Ostatni dzwonek na prezent w postaci genealogii swoich przodków

To taki „przypominajkowy” post. W przeszłości napisałam ich kilka. W tym roku piszę także. Szczególnie, że w tym roku wydałam książkę poświęconą genealogii jednej z rodzin moich przodków, która jest przykładem takiego opracowania,* a na konferencji genealogicznej w Brzegu opowiedziałam o procesie przygotowania materiału do druku oraz możliwościach wydawania własnych publikacji.
(*Moje opracowanie genealogii rodziny Szaniawskich z Parznic jest już dostępne w GenoGalerii. Jest też dostępne w wersji elektronicznej w księgarni Ridero.)

Genealogie przodków trzeba opracowywać i wydawać. Oczywiście niezależnie od pory roku. Ale nadchodzące Święta, którym towarzyszy zwyczaj obdarowywania się prezentami, mogą być dobrym punktem odniesienia w takim przedsięwzięciu. Zarówno jeśli chodzi o spisanie genealogii, żeby ofiarować ją bliskim jako prezent jak i ustalenie konkretnego terminu, do którego takie opracowanie powinno powstać.

W dzisiejszych czasach niektórzy z nas bardziej doceniają samodzielnie stworzony prezent niż jakąkolwiek rzecz, która została masowo wyprodukowana i zakupiona w celu obdarowania nią drugiej osoby.

Jeżeli więc rozważacie w ogóle spisanie historii swoich przodków, to na pewno chętniej zmobilizujecie się, by zakończyć jej spisywanie choćby do pewnego momentu, tak by była gotowa na Boże Narodzenie.
Zapewniam, że nie da się spisać czy zredagować takiego opracowania w tydzień czy dwa, nawet jeżeli teoretycznie wydaje się to możliwe.

Ten post jest więc przypomnieniem, że jeżeli jesteście w trakcie tworzenia takiego opracowania i ostatnio rozważacie sprezentowanie go bliskim na Święta, to jest to w zasadzie ostatni dzwonek, żeby przyspieszyć prace nad tekstem i wyborem materiału ilustracyjnego i zmierzać w kierunku redakcji końcowej i zamknięcia całości publikacji, bo to też zajmie wam trochę czasu. Teraz i druk jest możliwy, ale za jakieś 3-4 tygodnie żadna drukarnia nie przyjmie już do druku nic, co ma być gotowe przed 24 grudnia.

Zachęcam was do pracy nad opracowaniami w ogóle, ale także nad zmierzeniem się z ukończeniem choćby pewnego etapu waszego opracowania genealogii do Świąt tak, byście mogli sprezentować je krewnym. Ustalenie terminu, którego trzeba się trzymać jest zawsze przydatne, a Święta mogą się okazać dobrym bodźcem, który zmobilizuje was do doprowadzenia takiego przedsięwzięcia do końca (choćby końca pierwszej części opracowania).

Jeżeli opracujecie taki prezent, pochwalcie się tutaj lub na Facebooku.

Grażyna Rychlik
8 XI 2023

Moja prezentacja o pisaniu i wydawaniu książek genealogicznych na Konferencji Genealogicznej w Brzegu GENEAMI 2023 jest już dostępna na YouTube

Tegoroczna konferencja genealogiczna GENEAMI w Brzegu była wydarzeniem, szczególnie że była to konferencja jubileuszowa. Opolscy Genealodzy już po raz dziesiąty zaprosili nas na „ucztę” genealogiczną, która jak zwykle odbyła się na Zamku Piastów Śląskich w Brzegu.

Tym razem i ja miałam swoją prezentację, której głównym przesłaniem była i pozostaje zachęta do pisania i wydawania swoich genealogii.

Jeżeli nie dotarliście w tym roku do Brzegu lub nie mieliście możliwości uczestniczenia w konferencji poprzez kanał konferencyjny na YouTube, możecie już odsłuchać nagrania konfenrencyjnych wykładów. Warto, zaprezentowano wiele bardzo ciekawych zagadnień z wielu pól zainteresowań praktykujących czy początkujących genealogów.

Ze swojej strony chcę was oczywiście zachęcić do odsłuchania mojego krótkiego choć moim zdaniem bardzo treściwego wykładu na temat różnych aspektów spisywania oraz publikowania genealogii naszych przodków.

Link do prezentacji:

Grażyna Rychlik
25 IX 2023

Jubileuszowa Konferencja Genealogiczna w Brzegu już tuż tuż

W tym roku 23 i 24 IX (2023) odbędzie się dziesiąta już – więc jubileuszowa – Konferencja Genealogiczna w Brzegu, która doczekała się na przestrzeni lat własnej nazwy GENEAMI.

Aż trudno uwierzyć, jak szybko te dziesięć lat minęło. Wielkie uznanie należy się pomysłodawcom-organizatorom czyli członkom Stowarzyszenia Opolscy Genealodzy za tę dziesięcioletnią wytrwałość, nie przerwaną nawet w czasie dwóch lat pandemii!!!

Miło się będzie spotkać genealogicznie w Brzegu, szczególnie przy takiej jubileuszowej okazji!

W tym roku blog jest przeze mnie zaniedbany. Wynika to z tego, że ten rok poświęciłam na pisanie książek o tematyce genealogicznej, których ostatecznie jest więcej niż planowałam, więc wydanie tej pierwszej planowanej przesunie się chyba na przyszły rok, choć jeszcze nie wiem, ile pracy w tym zakresie uda mi się wykonać w tym roku.

Tytuł prezentacji to Jak zmienić wiedzę genealogiczną w książkę- drukowaną lub elektroniczną – o naszych przodkach?
Będę się dzielić moją wiedzą na ten temat oraz zachęcać was do wydawania własnych publikacji o tematyce genealogicznej.

Do zobaczenia w Brzegu!

Grażyna Rychlik
12 IX 2023

Genealogia Szaniawskich także w formie e-booka

Czy wydanie genealogii rodzinnej w formie e-booka ma sens?

To pytanie towarzyszy mi od momentu, kiedy zdecydowałam się na wydanie mojej kolejnej książki zarówno w formie tradycyjnej jak i elektronicznej.

Wiele osób (w tym ja) lubi książki tradycyjne. Zresztą wiele książek można przeczytać tylko i wyłącznie w tej formie. Genealogia jest jednak dość specyficzną tematyką, widzę więc zastosowanie dla obydwu sposobów publikacji.

Co daje e-book, szczególnie książce o tematyce genealogicznej:

– możliwość zakupu niezależnie od miejsca zamieszkania i od dostępu do wersji papierowej,

– łatwość korzystania z informacji w przypadku prowadzenia własnych poszukiwań czy to przy własnym komputerze czy w archiwum; e-book można przeglądać choćby na telefonie, nie trzeba zabierać książki do archiwum,

– możliwość powiększenia, co przydatne jest przy korzystaniu z załączonych kopii dokumentów.

Szczególnie w tej ostatniej kwestii widzę wielki plus. Nie docenią tego może wytrawni genealodzy, ale dla osób dla których ta książka będzie być może pierwszym zetknięciem się z opracowaniem tego rodzaju, będzie to duże ułatwienie. Niestety, nawet przy większych formatach papieru kopie dokumentów zamieszczane w książkach są słabo czytelne. W genealogii nie mamy do czynienia z dokumentami jak legitymacje czy świadectwa, które wydane są na określonym druku. Korzystamy z dokumentów – szczególnie w przypadku aktów metrykalnych, które znajdują się w księdze obok innych dokumentów, pisane były przez różnych urzędników, każdy innym rodzajem atramentu o innym stopniu natężenia barwy czy zachowania. W zasadzie rzadko można „wyciąć” taki dokument z księgi i umieścić w popularnych formatach książek w skali 1:1. E-book daje więc lepsze możliwości odczytywania starych rękopisów.

Link do e-księgarni.

Informacja o tym, gdzie można kupić moje książki znajduje się w zakładce „Moje publikacje”

Grażyna Rychlik
24 IV 2023