Mijający rok był inny niż wszystkie lata do tej pory, które mam w pamięci. Miał on też wpływ na realizację postanowień genealogicznych na rok 2020. Kiedy pandemia zaczęła narzucać swoje ograniczenia na wiosnę 2020 musiałam dokonać wyboru: zakupy zapasów żywnościowych czy być może ostatnia wizyta u Mormonów (Centrum Historii Rodziny/CHR)… trzeba było robić zapasy… może nie było to konieczne, ale w marcu w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co nas czeka, i ile to będzie trwało. Kiedy piszę ten post nadal nie wiemy, ile będzie to trwało, ale przynajmniej posiadamy już broń, którą możemy walczyć czyli szczepionkę. Czekamy tylko na organizację jej dystrybucji…
Pandemia zaistniała w zasadzie we wszystkich krajach. USA, gdzie znajduje się główna siedziba FamilySearch, znalazły się wśród najbardziej dotkniętych pandemią krajów. Nie tylko CHR w Warszawie nie działa, została też zamknięta do odwołania centralna biblioteka w Salt Lake City. Szkoda, że FamilySearch nie zdecydowało się na odblokowanie skanów ksiąg metrykalnych zamkniętych na stronie kluczykiem. Pozbawiło to nas dostępu do zbiorów, bo w żaden sposób nie można ich było i nadal nie można przeglądać.
Trzeba przyznać, że tym większe uznanie i podziękowania należą się PTG za stworzenie „Geneteki”, „Metryk” i innych przydatnych narzędzi oraz rzeszom osób indeksujących i digitalizujących zasoby archiwalne przydatne w poszukiwaniach genealogicznych dzięki czemu tak wiele materiałów dostępnych jest w Internecie i dzięki czemu wiele poszukiwań można było i będzie nadal prowadzić niezależnie od ograniczeń w fizycznym dostępie do repozytoriów.
Jednakże nie wszystkie zasoby dostępne są online, czasem właśnie te, które nam są potrzebne nie są.
Dzięki temu, że kilka moich zamierzeń zaczęłam realizować już w styczniu 2020, bilans postanowień i ich realizacji wypada – przynajmniej z mojego punktu widzenia – całkiem dobrze. Było więc zupełnie inaczej niż w 2019, kiedy to plany zaczęłam realizować dopiero w grudniu….
Początek roku i wczesna wiosna do wybuchu pandemii poświęcona była genealogii rodziny Rychlików. Już wtedy gdzieś napisałam, że gdybym od wiosny nic już dla tej genealogii nie zrobiła, to i tak plany poszukiwawcze jak na jeden rok zrealizowałam w sposób – skromnie rzecz ujmując – bardzo zadawalający. Oczywiście, mogę żałować, że nie zrobiłam kiedyś zdjęć całego Sumariusza aktów metrykalnych sprzed 1808 z parafii w Węgrowie, gdyż zniknął on zarówno ze strony szukajwarchiwach jak i FamilySearch…. Mam zrobionych trochę zdjęć, ale w obliczu moich wielu odkryć przydałaby mi się cała księga. No cóż, z tym będę musiała poczekać do lepszych czasów.
Mój najstarszy udokumentowany odpisem aktu chrztu przodek z linii Rychlików urodził się w 1767, znam też imiona jego rodziców. Informacje o tym odpisie publikowałam na blogu, więc nie będę ich powtarzać. Sukcesy w poszukiwaniach zachęciły mnie do stworzenia drzewa genealogicznego wszystkich Rychlików zapisanych w aktach metrykalnych parafii w Węgrowie – tam na razie wiedzie trop, ale być może będą też inne miejsca. Jest to więc projekt niezależny od mojej własnej genealogii. Tutaj najwcześniejsza data to ok. 1736. Drzewo jest tylko rozpoczęte, ale i tak mam już wiele informacji, i poszukiwania te zamierzam kontynuować.
Podobnie jak w zeszłym roku nie zajęłam się Lipińskimi, więc to zadanie pozostaje aktualne na przyszłość. Jednakże dzięki badaniom DNA na Ancestry odnalazłam Lipińskich nadal pod tym nazwiskiem w USA, więc dopisałam do tej rodziny kilka osób.
Jeśli chodzi o Dołeckich i rodziny spokrewnione i spowinowacone to aktu zgonu mojej praprababci Balbiny (Krajczyńskiej) Dołeckiej nie ma nadal w indeksach. Czekam więc na indeksy lub na to aż więcej aktów zgonu z pierwszych 20-30 lat XX w. będzie dostępnych online, by tam tego aktu zgonu szukać.
Natomiast najbardziej spektakularnym wydarzeniem roku dla mnie było odnalezienie w USA potomków siostry mojego pradziadka Jana Dołeckiego dzięki badaniom DNA na 23andMe. Pisałam o tym i na blogu i w artykule zamieszczonym w „Parantelach” z 2020, więc osoby, które nie znają tej historii a chciałyby się zapoznać z tematem odsyłam do tych artykułów.
Szaniawscy wprawdzie nadal czekają w kolejce, ale w czasie pandemii skontaktowała się ze mną rosyjska genealożka i natchnęła mnie, by przejrzeć „Genetekę” pod kątem moich Szaniawskich. Nie były to więc poszukiwania wyczerpujące, ale udało mi się odnaleźć kilku nieznanych/nienamierzonych wcześniej krewnych. Te niewyczerpujące poszukiwania pokazały też, że dalsze poszukiwania mają potencjał. Problem z Szaniawskimi polega na tym, że jest to rodzina bardzo rozproszona, stąd baza danych jest nieocenionym i wręcz niezbędnym narzędziem przy opracowywaniu genealogii tej rodziny.
Można powiedzieć, że trzymałam się trochę postanowień i „planu poszukiwawczego”, a dzięki przypadkowym odkryciom udało mi się posunąć do przodu w opracowywaniu genealogii kilku rodzin.
Także dzięki badaniom DNA na 23andMe pojawiło się nowe nazwisko w rodzinie: Jabłoński. Na razie nie wiem, jak jesteśmy spokrewnieni, choć pokrewieństwo jest względnie bliskie. Rozwiązanie tej zagadki jest jednym z postanowień genealogicznych na przyszły rok. Podejrzewam, że jest to rodzina spokrewniona od strony Bieńków z okolic Radomia, ale być może okaże się inaczej. Niestety, moje dopasowanie na 23andMe nie ma żadnych wskazówek, będę się więc musiała sama odnaleźć to powiązanie. Takie zadania detektywistyczne lubię najbardziej. Są one jednak najbardziej czasochłonne, szczególnie w tym przypadku, gdy akty metrykalne nie są zindeksowane, a księgi metrykalne są w wersji religijnej czy też galicyjskiej to znaczy bez indeksów na końcu księgi. Trzeba przeglądać akt po akcie.
W mijającym roku zostały sprzedane ostatnie egzemplarze mojej pierwszej książki „Praktykowanie genealogii. Pieniążkowie z Jedlińska XVIII-XIX w.” Być może zdecyduję się na dodruk, gdyż książka ta nadal cieszy się zainteresowaniem.
Jeśli chodzi o sam blog, to nie udało mi się z powodu ograniczeń czasowych napisać kilku planowanych artykułów. Na pewno zostaną napisane, to raczej kwestia czasu a nie rezygnacja z tematów.
A jak wam minął poszukiwawczy rok? Kiedy rozpoczęła się pandemia – a było to przecież na początku roku – wiele środowisk genealogicznych i genealogów zachęcało, by wykorzystać ten dany czas wolny na poszukiwania. Czasu na ogół nigdy nie ma zbyt wiele, a tutaj akurat czas został podarowany. Okazało się jednak w wielu przypadkach, że to niestety tak nie działa i niektóre rzeczy można robić tylko w czasie jaki zazwyczaj przeznaczamy na dany cel. Pandemia na wiele osób, nawet bezpiecznie pozostających w domu, miała niestety wpływ – używając eufemizmu – przygnębiający.
Przeglądając księgi nie raz trafiałam na lata epidemiczne, epidemie trwały 1-3 lata i w księgach łatwo je wyłapać, gdyż zauważalnie wzrastała liczba osób zmarłych w indeksie a jeśli indeksu nie było, to widać, że wpisów było o wiele więcej niż w latach poprzedzających i następujących. Nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi, że nam też przyjdzie przeżyć epidemię nie mówiąc już o pandemii.
Wszystkim więc i sobie życzę na nadchodzący Nowy Rok 2021, by pandemia skończyła się jak najszybciej a równocześnie byśmy jak najszybciej ją pokonali. Powrót do normalności potrzebny jest także nam genealogom, by powrócił dostęp do tych materiałów, które są nam potrzebne a które nie są udostępnione w Internecie.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników mojego bloga!
Grażyna Rychlik
31 XII 2020