Genealogiczne postanowienia noworoczne

W przeszłości starałam się realizować swoje plany w 100%. Obecnie realizacja na poziomie 50% całkiem mnie satysfakcjonuje zarówno jeśli chodzi o plany jakiekolwiek jak i konkretnie o plany genealogiczne.

Zrobienie listy postanowień noworocznych jeśli chodzi o postępy w opracowywaniu genealogii rodzinnych może być dobrym rozwiązaniem w ogóle, gdyż zarówno pozwoli nam ustalić, ile pracy udało nam się już wykonać, a ile jest jeszcze przed nami. Oczywiście opracowywanie genealogii rodzinnych to zadanie, którego w zasadzie nie można nigdy ukończyć ze względu na zarówno nowe pokolenia oraz kolejne zdarzenia genealogiczne w rodzinie jak i odkrywanie nieznanych zdarzeń genealogicznych z przeszłości. Ale zawsze możemy postanowić sobie zbadać dokładniej jakąś konkretną gałąź czy jakąś konkretną mniej zbadaną do tej pory linię.

W jednej linii moich przodków dominowali szewcy i staram się działać na przekór powiedzeniu, że „szewc bez butów chodzi”. Nie było to moim założeniem na ten rok, ale udało mi się wreszcie (!) przygotować opracowanie dla moich krewnych dotyczące historii i wybranej genealogii mojego pradziadka Jana Dołeckiego. Zamierzałam to zrobić od dawna i daty odnalezienia dokumentów (2013) same mówią za siebie, że długo zwlekałam z realizacją tego planu. Jest to więc nieplanowane na ten rok ale zaległe i zrealizowane postanowienie!

W tym roku dzięki „Genetece” i badaniom genealogii genetycznej udało mi się powrócić do kilku linii moich bliskich krewnych. Jedna to Lipińscy, przodkowie mojej prababci Konstancji z Lipińskich Dołeckiej. Już jestem bliska pewności, że część dokumentów znajduje się w brakujących księgach z Nowego Miasta n. Soną, ale wiele informacji powinno mi się udać odnaleźć w dokumentach późniejszych z innych parafii.
Marzę też o odnalezieniu aktu zgonu mojej praprababci Balbiny z Krajczyńskich Dołeckiej, choć może on się jeszcze znajdować w Urzędzie Stanu Cywilnego. Chciałabym też odnaleźć więcej informacji o jej rodzeństwie.
Kolejna rodzina to Borowi z Wielgiego, parafia Stoczek Węgrowski. Moja prababcia Apolonia z Borowych Rychlik była pierwszą żoną mojego pradziadka, zmarła dość wcześnie i jej historia została nieco zapomniana. Dzięki „Genetece” odkryłam mnóstwo jej rodzeństwa, nie mówiąc już o potomkach jednej siostry, którzy do dziś mieszkają w USA. Chciałabym więc opracować dokładną genealogię i tej linii moich przodków.
Na razie zadowolę się zebraniem materiałów i skopiowaniem aktów metrykalnych z zasobów zdigitalizowanych. Bardziej całościowe opracowanie to będzie postanowienie na rok kolejny lub lata następne.

Wciąż marzę o odnalezieniu zdjęcia pradziadka Jana Dołeckiego, ale może mi się to nie udać, jeśli nie uda mi się nawiązać kontaktu z potomkami jego rodzeństwa, którzy takie zdjęcie mogą posiadać. Zdjęcie może w ogóle nie istnieć, więc to jest życzenie, które może się okazać marzeniem nie do zrealizowania.

Chciałabym też powrócić do moich Szaniawskich, rodziny z okolic Radomia i przygotować jej obszerniejsze opracowanie.

To są moje plany genealogiczne na najbliższy rok i zapewne na lata kolejne.

Jeśli chodzi o „Praktykowanie genealogii” to nie wiem, czy w 2019 uda mi się dotrzymać tempa pisania artykułów z 2017. 2018 był rokiem mniejszej ilości artykułów, co spowodowane było poświęceniem mojego czasu na napisanie kolejnej książki, o której niebawem ukaże się informacja. Będzie to książka w ramach serii „Praktykowanie genealogii”. Planuję też kolejną książkę z tej serii, ale zapewne ten plan będę realizować dopiero w 2020. Mimo tego artykuły i podstrony tego blogu były czytane i odwiedzane przez ponad dwa razy tyle osób co w roku poprzednim. To prawda, że w tej chwili artykułów i poruszanych w nich problemów znajduje się na blogu o wiele więcej niż choćby w 2016 czy 2017, ale przypuszczam, że wzrost czytelnictwa jest także dowodem na to, że genealogia staje się coraz bardziej popularna a niektórzy genealodzy czy to początkujący czy bardziej zaawansowani poszukują odpowiedzi na wiele pytań, które zadają sobie podczas poszukiwań czy pisemnego opracowywania genealogii rodzinnych. Mam nadzieję, że odpowiedzi na przynajmniej niektóre z nich mogą znaleźć na tym blogu. W tym roku nie otrzymałam żadnych pytań czy próśb o opisanie jakiegoś tematu, więc zakładam, że to, co piszę jest przydatne.
Chciałabym szczególnie bardzo podziękować Paulinie za jej bardzo ciekawe pytania, uwagi oraz przykłady z własnych genealogii rodzinnych, którymi komentuje moje posty a które to komentarze są cennym wkładem w dyskusję na poruszane tematy a w szczególności tematykę zapisu genealogicznego, ubytku przodków, budowaniu drzew genealogicznych itp.
Wszystkim czytelnikom, którzy skomentowali moje posty dziękuję za te komentarze.

Kiedy w sierpniu 2018 podsumowywałam 2 lata istnienia bloga wspomniałam o czytelnikach czytających blog w 39 krajach. Dziś zamykam rok z czytelnikami w 51 krajach. Do tych najbardziej egzotycznych lub niespodziewanych, które doszły w międzyczasie, należą Gruzja, Chile, Kuwejt, Mołdawia, Nowa Zelandia, Kolumbia, Indie i Serbia. Być może były to przypadkowe odwiedziny bloga a być może czytelnicy z Polski podróżują do coraz to bardziej odległych i interesujących krajów, a może współcześni Polacy-emigranci coraz chętniej interesują się historią swoich przodków.
Jeżeli czytacie tego bloga na wakacjach to jest mi miło, że moje artykuły mogą być także wakacyjną lekturą!

Dwa zagadnienia niezmiennie wydają się przyciągać większą uwagę. Jedno to, czy akt zgonu zawiera informacje o przyczynie zgonu a drugie to, pod jakim nazwiskiem wpisywać kobietę zamężną do drzewa genealogicznego. Cieszy mnie przede wszystkim zainteresowanie tym drugim problemem, gdyż widziałam wiele błędów w tej kwestii w drzewach genealogicznych.
Nie sam temat jakim jest przyczyna zgonu, ale akty zgonu same w sobie zaczynają mnie coraz bardziej fascynować. Jeden z kolejnych artykułów będzie poświęcony tej tematyce.

Jeśli chodzi o kraje, w których czytany jest ten blog to czołówka pozostaje niemalże niezmienna. Oczywiście najwięcej (79%) czytelników w tym roku czytało blog w Polsce. Kolejne kraje to USA (12%), Niemcy, Wielka Brytania, Hong Kong, Francja, Kanada, Ukraina i Norwegia.

Wszystkim czytelnikom, zarówno tym stałym jak i tym na wakacjach, czy po prostu przypadkowym dziękuję za odwiedzanie bloga „Praktykowanie genealogii” oraz czytanie moich wpisów i artykułów czy też powracanie do niektórych z nich. Mam nadzieję, że są one przydatne w praktykowaniu genealogii lub zachęcają do opracowania genealogii przodków!

Dziękuję też wszystkim, którzy promują tę stronę i blog oraz moje artykuły!

Zachęcam też wszystkich do złożenia sobie przynajmniej pewnych genealogicznych zobowiązań noworocznych, co być może w ciągu roku zmobilizuje Was, by trochę czasu poświęcić na nowe poszukiwania lub opracowanie zgromadzonych już materiałów tak, byście mogli podzielić się waszą wiedzą genealogiczną z krewnymi oraz innymi genealogami.

Grażyna Rychlik
31 XII 2018

 

W jakiej kolejności Brzuszkiewicze, Jędrzejewscy (Andrzejewscy) i Dołeccy dotarli do Ameryki i czego można się dowiedzieć z informacji zawartych na listach pasażerskich (ang. ship manifests). Dziś mija 110 rocznica wyjazdu mojego pradziadka Jana Dołeckiego do Ameryki.

Na wstępie muszę powiedzieć, że informacje dotyczące historii wyjazdu mojego pradziadka Jana Dołeckiego do Ameryki w 1908 długo pozostawały nierozwiązaną zagadką czy też tajemnicą rodzinną. Być może sama kiedyś dotarłabym do wielu informacji na ten temat, ale dzięki z jednej strony zainteresowaniu tematem a z drugiej bezinteresowną pomocą trójki moich klientów z USA, stało się to o wiele szybciej. Dziękuję w tym miejscu Lindzie, Susan i Davidowi, którzy niezależnie od siebie przyczynili się do poznania przeze mnie historii, której tylko fragment tutaj opiszę.

Dziś mija dokładnie sto dziesięć lat od dnia, w którym mój pradziadek Jan Dołecki wsiadł w Bremie na statek S.S. „Rhein” i wyruszył w podróż do Baltimore.USS_Susquehanna_(ID-3016) light Zdjęcie statku pochodzi ze źródeł amerykańskich, kiedy pływał już pod banderą tego kraju i nazywał się USS Susquehanna – przy okazji odkryłam ciekawą historię tej jednostki. Statek z pradziadkiem na pokładzie wypłynął 19 grudnia 1908 i dotarł do Baltimore 6 stycznia 1909. Podróż trwała 18 dni i była dłuższa niż podróż do Nowego Jorku, zapewne także dlatego, że trasa była dłuższa. Miastem docelowym tej podróży był faktycznie Pittsburgh w stanie Pensylwania i łatwo zauważyć, że miasto Baltimore posiadało port położony najbliżej Pittsburgha, z czego wnioskuję, że podróż ta była dobrze przemyślana i zaplanowana. Jan Dołecki z Ameryki nigdy nie powrócił, nie zdążył też sprowadzić swojej żony i dwóch córek. Historia jego rodziny miała się potoczyć inaczej, a mianowicie tak, jak się faktycznie potoczyła, czyli w Polsce a nie w Ameryce.

Jednym z dokumentów, który zaświadcza o tej podróży jest lista pasażerów statku S.S. „Rhein”. Znajdują się na niej dwie istotne informacje, pierwszą jest adres kontaktowy najbliższej rodziny w Polsce a w tym przypadku był to warszawski adres pradziadków przy ulicy Kaczej. Drugą informacją były początkowo nic nie mówiące imię i nazwisko (a także adres zamieszkania w Pittsburghu) osoby, do której podróżował pradziadek, mianowicie Paweł Brzuszkiewicz.

Dzięki odnalezieniu list pasażerskich dokumentujących wyjazdy do Ameryki szwagra Jana Dołeckiego, Wincentego Andrzejewskiego, w 1905, oraz jego siostry, Heleny z d. Dołeckiej Andrzejewskiej, z dziećmi było możliwe odtworzenie kolejności wyjazdów członków tych trzech rodzin (Brzuszkiewiczów, Jędrzejewskich/Andrzejewskich i Dołeckich) do USA. Dzięki nieustającemu wsparciu „Geneteki” było możliwe ustalenie lub potwierdzenie powiązań rodzinnych między Pawłem Brzuszkiewiczem a Wincentym Andrzejewskim i Janem Dołeckim. Paweł Brzuszkiewicz był faktycznie szwagrem Wincentego, podobnie zresztą jak Jan Dołecki. Paweł Brzuszkiewicz pierwszy wyjechał do USA i zarówno Wincenty jak i Jan podali Pawła jako osobę, do której wybierali się w Pittsburghu. Poniżej w tabeli podaję kolejność wyjazdów członków tych rodzin.

Osoba port w Europie

data wypłynięcia

port w USA

data przypłynięcia

do kogo wyjazd? źródło
Jan Brzuszkie-
wicz

po 1 lutego 1891

przed 3 kwietnia 1905

 

na razie nie
ustalono

lista pasażerów dot.
Wincentego
Andrzejewskiego(1905)
Wincenty Andrzejew-ski Brema
17 marca 1905
Baltimore
3 kwietnia 1905
Paweł
Brzuszkiewicz
(szwagier)
lista pasażerów
(1905)
Jan Dołecki Brema
19 grudnia 1908
Baltimore
6 stycznia 1909
Paweł
Brzuszkiewicz
(szwagier męża siostry)
lista pasażerów
(1908/1909)
Helena Andrzejew-
ska z córkami
Brema
21 października
1909
Baltimore
5 listopada 1909
Wincenty
Andrzejewski
(mąż)
lista pasażerów
(1909)

Przy okazji tej historii dodam kilka słów na temat podawania listy pasażerskiej jako źródła informacji genealogicznej. W wersji angielskiej można takie źródło zapisać w następujący sposób:

Manifest, S.S. Rhein, 6 January 1909, stamped p. 10, line 1, Jan Dolecki, age 35, „Passenger Record,” digital images; Ancestry.com Operations, Inc. (www.ancestry.com : accessed 12 April 2013).

Problem z takim zapisem źródła w tekstach pisanych w Polsce polega na tym, że osoba nie znająca języka angielskiego może nie rozumieć tego zapisu. O ile data odczytu informacji może być oczywiście zapisana w języku polskim, to przetłumaczenie pozostałej treści na język polski spowoduje, że nie będzie to już treść adekwatna do tej zawartej w źródle ze względu na język zapisu dokumentu. To znaczy, znaczenie słów będzie takie samo, ale w dokumencie nie ma faktycznie zapisu dat czy nazw w języku polskim. Widać też, że data podana w źródle to data wpłynięcia do portu amerykańskiego a nie wypłynięcia z portu europejskiego, choć nie jest to nigdzie zaznaczone. Przy tych wszystkich ograniczeniach i niedoskonałościach zapis takiego źródła w języku polskim mógłby wyglądać następująco:

Lista pasażerów, statek S. S. “Rhein”, port docelowy: Baltimore, data wpłynięcia do portu: 6 stycznia 1909, nr strony stemplem: 10, nr na liście: 1, Jan Dołecki, wiek 35 lat, dokument zdigitalizowany, Ancestry.com Operations, Inc. (www.ancestry.com), dostęp: 12 kwietnia 2013.

Źródła
Manifest, S.S. Rhein, 6 January 1909, stamped p. 10, line 1, Jan Dolecki, age 35, „Passenger Record,” digital images; Ancestry.com Operations, Inc. (www.ancestry.com : accessed 12 April 2013).
RzK Łopacin, asc M 5 / 1895 Jan Dołecki i Konstancja Lipińska.
RzK Sońsk, asc M 14 / 1891 Paweł Brzuszkiewicz i Józefa Jędrzejewska.
RzK Nowe Miasto (n. Soną), asc M 6 / 1900 Wincenty Jędrzejewski i Helena Dołecka.
Zdjęcie statku S.S. „Rhein” / USS „Susquehanna” [w:] https://en.wikipedia.org/wiki/USS_Susquehanna_(ID-3016)

Grażyna Rychlik
19 XII 2018

Wspólny odcinek DNA o długości 20 cM to dużo czy mało? Z kim możemy dzielić odcinek o takiej długości?

Muszę przyznać, że zupełnie nie złapałam bakcyla rozpracowywania wyników testów DNA chromosomu Y. Bardziej pociąga mnie praca detektywa polegająca na tropieniu wspólnych przodków przy pomocy testów DNA autosomalnego.

Mój miniony weekend był prawie w całości poświęcony genealogii genetycznej. Niedawno przerzuciłam wyniki rodzinnych testów DNA autosomalnego z Family Tree DNA (FTDNA) do GEDMatch więc mogę je teraz porównać z wynikami osób, które testowały swoje DNA w FTDNA jak i w innych firmach, jeżeli tylko zaimportowały swoje wyniki do GEDMatch.

Przykład, który tutaj opiszę, dotyczy przodków mojego ojca, ale w zasadzie większość osób, które testuje DNA autosomalne staje przed podobnym wyzwaniem. Po zrobieniu testów i udostępnieniu wyników na stronie internetowej firmy, w której wykupiliśmy badanie, możemy zapoznać się z listą osób, z którą dzielimy pewną ilość DNA. Lista ta jest na ogół długa, wartości liczbowe są niskie a długości wspólnego odcinka DNA są na ogół niewielkie. Ilość wspólnego DNA może wynosić 10 do 30 cM (centymorgan to jednostka miary długości DNA), jeżeli jest to 50 cM, to jest to już całkiem dużo, a długość wspólnego odcinka może wynosić 8-25 cM, jeżeli jest to 30 cM czy 50 cM to jest to już dużo, choć, jak popatrzymy na tabelę opracowaną przez dr Blaine’a T. Bettingera, pokazującą wyniki jego badania na temat ilości dzielonego DNA autosomalnego w zależności od stopnia pokrewieństwa (link na końcu tego wpisu), to widzimy, że na pewno osoby, z którymi dzielimy DNA o powyżej opisanych długościach, nie są z nami blisko spokrewnione i nie w linii prostej.
Oczywiście losowo może się zdarzyć, że w bazie znajdziemy kogoś bardzo blisko z nami spokrewnionego, ale nie zdarza się to zbyt często. To raczej my testujemy osoby z różnych pokoleń w naszej rodzinie a tym samym dodajemy do bazy danych osoby bliżej ze sobą spokrewnione.

Pytanie, które zadałam sobie w miniony weekend, brzmiało: jeżeli wspólny odcinek DNA autosomalnego jest krótki, to jakie są szanse, by szybko ustalić w jaki sposób jesteśmy z tą drugą osobą z bazy danych spokrewnieni?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: jeżeli zostaną spełnione pewne warunki, to odpowiedź można znaleźć naprawdę szybko.

Jakie to warunki? Podstawowy warunek jest taki, by przynajmniej jedna z osób porównujących swoje wyniki posiadała dobrze opracowane i sięgające najlepiej do końca XVIII w. drzewo genealogiczne dla wszystkich linii swoich przodków. Drugi to taki, by ta druga strona posiadała przynajmniej szczątkowe drzewo genealogiczne, które pozwoliłoby na odnalezienie potencjalnej wspólnej linii, czy to na podstawie lokalizacji geograficznej czy nazwiska czy obydwu tych parametrów.
A dalej to już wiele zależy od szczęścia. Bardzo pomocne mogą być zindeksowane akty metrykalne czyli na przykład baza „Geneteka” czy inne bazy, portale lub strony prywatne, gdzie zindeksowane są akty metrykalne z interesującego nas obszaru. Księgi metrykalne dostępne on-line też będą bardzo przydatne, gdyż trzeba przeczytać, co w tych istotnych odnalezionych w indeksach aktach zostało napisane. Jeżeli akty nie są zindeksowane, to trzeba po prostu przeszukać księgi.

Do mojego eksperymentu szybkiego szukania (w celu odnalezienia) krewnych genetycznych a więc i genealogicznych wybrałam osobę, której najdłuższy wspólny odcinek DNA był na poziomie długości 20 cM oraz która miała szczątkowe drzewo genealogiczne.

W rezultacie w tym drugim drzewie, które musiałam dobudować, odnalazłam osobę o takim samym nazwisku panieńskim jakie miała moja praprababcia Balbina z domu Krajczyńska po mężu Dołecka, urodzona ok. 1834 w Nowym Mieście n. Soną (dziś powiat płoński). Przypomniało mi to, że niestety w księgach metrykalnych z Nowego Miasta n. Soną, dostępnych czy to w Archiwum Państwowym czy Diecezjalnym, jest wielka kilkudziesięcioletnia dziura w związku z czym nie da się ustalić wielu zdarzeń metrykalnych, które miały miejsce w tej parafii. Przyjęłam więc, że ta odnaleziona Ludwika Krajczyńska była najprawdopodobniej starszą siostrą Balbiny. Ich wiek i miejsce przebywania przemawiały za tą hipotezą. Także i inne przesłanki: ojciec Balbiny urodził się w Nowym Mieście i tam mieszkał, mąż Ludwiki także urodził się w tym mieście i tam mieszkał. Wydaje się więc wielce prawdopodobne, że i ślub Ludwiki odbył się w Nowym Mieście n. Soną, choć być może okaże się jeszcze, że było inaczej. Przy okazji poszukiwania wspólnego źródła DNA (czyli wspólnego przodka dla dwóch osób testujących, w tym mojego ojca) odnalazłam też akt ślubu rodziców Balbiny Krajczyńskiej. Jeżeli Balbina i Ludwika były rzeczywiście siostrami, to ich rodzice, Mikołaj Krajczyński i Katarzyna Szymańska, byli wspólnymi przodkami tych dwóch osób, które poddały się badaniu (w tym mojego ojca – a więc i mnie), dla tej jednej linii ich przodków.

Żeby potwierdzić pokrewieństwo między Balbiną i Ludwiką – w obliczu braku aktu urodzenia i ślubu Ludwiki, które zapewne zostały spisane w Nowym Mieście n. Soną, gdzie Ludwika mieszkała zapewne od urodzenia i przynajmniej do śmierci jej męża – przydałby się akt zgonu Ludwiki. Na razie go nie odnalazłam, być może Ludwika się przeprowadziła, mogła też ponownie wyjść za mąż. W akcie zgonu powinny być podane imiona i nazwiska jej rodziców, ale czasami akty zgonu nie podają tych szczegółowych informacji. Na razie to hipotetyczne pokrewieństwo jest bardzo prawdopodobne, głównie dzięki temu wspólnemu odcinkowi DNA, ale i informacjom znanym z aktów metrykalnych.

Napisałam do naszego nowo odnalezionego dalekiego krewnego z Chicago. Być może nigdy nie dostanę odpowiedzi. Nie wszyscy aż tak bardzo interesują się genealogią, by śledzić linie boczne na poziomie pięciu pokoleń wstecz. Dla mnie były to bardzo ciekawe poszukiwania. Pozwoliły na utwierdzenie się w przekonaniu, że Balbina Krajczyńska miała rodzeństwo, być może miała także rodzeństwo przyrodnie, gdyż Mikołaj Krajczyński żeniąc się z przyszłą matką Balbiny był wdowcem. Ludwika mogła być też córką z pierwszego małżeństwa, choć jest to mniej prawdopodobne, ale nie można tego na razie wykluczyć. Ze względu na brak ksiąg z Nowego Miasta n. Soną nie można potwierdzić daty i miejsca urodzenia Ludwiki przy pomocy aktu urodzenia, jeżeli była córką tych samych rodziców, co Balbina. Matka Balbiny pochodziła z Klukowa i tam odbył się ślub przyszłych rodziców Balbiny, dzięki czemu można go było odnaleźć. Poszukiwania udowodniły też, że przy braku ksiąg można pokrewieństwo ustalić przy pomocy DNA i to nawet dla sześciu pokoleń wstecz licząc wraz ze mną. Zdobyłam też kolejne akty metrykalne i wzbogaciłam moje i tak bogate drzewo genealogiczne.

Okazało się też, że jestem dobrze przygotowana do korzystania z wyników testów DNA autosomalnego w celu potwierdzania pokrewieństwa, nawet bardziej odległego i w liniach bocznych. 20 cM okazało się być dość dużą ilością DNA do takich celów.

Link do następujących tablic (trzeba tam zjechać do dołu strony):

  • Tabela zależności ilości odziedziczonego DNA autosomalnego (%) od stopnia pokrewieństwa dla pięciu pokoleń wstecz (do pokolenia prapradziadków) i dwóch kolejnych pokoleń (do pokolenia wnuków) w linii prostej i w liniach bocznych. (dzięki uprzejmości Dimario, Wikimedia Commons).
  • Oraz tabela udostępniona przez dr Blaine T. Bettingera pokazująca ile DNA autosomalnego można dzielić z krewnymi na poziomie do szóstego pokolenia wstecz (pokolenia praprapradziadków) oraz do dwóch kolejnych pokoleń (pokolenia wnuków) w linii prostej i liniach bocznych (The Shared cM Project – Version 2.0, 25 czerwca 2016, bieżąca aktualizacja z 20 marca 2017).

 

31 VII 2017