Historie rodzinne. W poszukiwaniu publikacji prawie idealnej…

Niedawno wpadła mi w ręce dopiero co wydana książka Wspomnienia bolesne 1917-1919. Painful Memories 1917-1919. Wydawcą jest prawnuk autorki, Zofii z Zamoyskich Tadeuszowej Grocholskiej, Henryk Grocholski. Książkę można nabyć w Księgarni XX Wieku w Domu Spotkań z Historią w Warszawie.

Książka składa się w zasadzie z trzech części: artykułów wstępnych (w tym Słowa od wydawcy), tekstu właściwego (od którego książka otrzymała tytuł) oraz wkładki, której przeważającą część stanowi album zdjęciowy, ale jest tam także mapa, na której zaznaczono miejscowości, w których odbyły się opisane we wspomnieniach wydarzenia a także fragmenty drzewa genealogicznego rodziny Grocholskich. Książka jak wskazuje nam tytuł jest wydaniem dwujęzycznym. Publikacja ta nie jest idealna, ale jeżeli ktoś planuje wydać historię własnej rodziny, warto się ze Wspomnieniami… zapoznać.

Wydawnictwo to można pochwalić jako całość. Uważne przyjrzenie się tej publikacji uwidacznia kilka mankamentów, które omówię pokrótce. Dowodzą one jedynie, że pisanie i wydawanie książek z historią rodziny w tle lub w centrum uwagi nie jest wcale takie proste.

Dzienniki, pamiętniki czy listy z jakichkolwiek lat, które zachowały się w rodzinie, zawsze będą cennym źródłem informacji zarówno o samej rodzinie jak i o osobach, które były z nią związane. Czy zostaną wydane oddzielnie czy ich fragmenty zostaną wplecione w prezentację historii rodziny, zawsze będą cennym elementem relacjonującym historię rodziny przez członków rodziny-świadków zdarzeń. Jednakże na ogół zachowane są w formie rękopisów, które nie były wcześniej publikowane i na które zapewne nie spojrzał żaden specjalista od tych gatunków literackich. Jeżeli sami będziemy wydawać tego rodzaju zapis historii rodziny, na nas spadnie obowiązek opracowania go i zaprezentowania w taki sposób, by dla czytelnika było jasne, kto te teksty pisał, co skłoniło go do pisania, kiedy te teksty zostały napisane itd.

W niniejszej publikacji w zasadzie w ogóle tego zabrakło. Tytuł sugeruje, że mamy do czynienia ze wspomnieniami a nie dziennikiem, co oznacza, że tekst był pisany później niż miały miejsce opisywane przez autorkę zdarzenia, ale kiedy? Samemu trudno jest określić, kiedy wspomnienia zostały spisane, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę długowieczność autorki. Tekst nie jest datowany, nawet w przybliżeniu. Nie można też wykluczyć, że tekst był przynajmniej częściowo pisany na bieżąco, ale sam tekst nie został omówiony, więc nic o nim nie wiadomo.

W Słowie od wydawcy czytamy także, że autorka „…w ten sposób zadbała o historię rodzinną, spisując również wiele innych, ważnych relacji i wspomnień”. Przydałoby się więc jakieś wyjaśnienie, dlaczego tylko wspomnienia z lat 1917-1919 zostały wybrane do publikacji.

Kolejną wielką niewiadomą jest sama autorka. Ktoś może powiedzieć, że jak to, przecież wiadomo, kto pisał wspomnienia. Przejrzałam wszystkie artykuły wstępne, zdjęcia i fragmenty drzew genealogicznych i w zasadzie mogłabym dojść do wniosku, że poza tym, że Zofia Zamoyska, późniejsza Tadeuszowa Grocholska, urodziła się w 1866 a jej ojciec nazywał się Stanisław Zamoyski, to faktycznie Zofia w tej publikacji istniała jedynie jako żona Tadeusza Grocholskiego i jedynie jako Grocholska. Takie wrażenie odnosi się także czytając biogram zamieszczony na tylnej okładce. Zofia z Zamoyskich Grocholska dożyła sędziwego wieku, jej małżeństwo z Tadeuszem Grocholskim trwało mniej niż jedną trzecią jej długiego życia, nawet opisywane zdarzenia przeżywała jako wdowa. A jednak jej dokładna data urodzenia nie została podana, nie wiadomo też gdzie się urodziła, jak nazywała się jej matka, ile miała rodzeństwa, w jakim domu wyrastała. Przecież Zofia urodziła się w rodzinie Zamoyskich i ta rodzina ukształtowała ją do dorosłości i brak jakichkolwiek informacji na ten temat wprost zadziwia. W kontekście bycia autorką Wspomnień… interesujące byłyby także informacje na temat tego, jak odbyła się jej edukacja, jeżeli także poza domem to w jakiej szkole. Oczekiwałabym też wyjaśnienia, kiedy i dlaczego zaczęła spisywać wspomnienia i relacje rodzinne – czy od dzieciństwa, czy od początku swego małżeństwa, czy było to w okresie międzywojennym czy już po drugiej wojnie światowej? Wydany tekst nie jest datowany choćby w przybliżeniu. Datowanie jest ważne, ponieważ pozwala nam ono określić, w jakiej odległości czasowej od zdarzeń powstała relacja. Jest to istotne w przypadku nieścisłości lub konfliktu treści z innymi publikacjami, które mogą opisywać te same zdarzenia. Pamięć ludzka jest zawodna, po dłuższym czasie nie zawsze przedstawimy jakieś zdarzenie w taki sposób w jaki się ono odbyło a raczej w taki, w jaki je zapamiętaliśmy. Czasami wersje faktyczna i zapamiętana będą takie same, ale nie zawsze. Tu niestety nie ma możliwości zmierzenia tego dystansu.

Jakimś rozwiązaniem problemu prezentacji rodziny Zamoyskich mogło być umieszczenie przynajmniej fragmentu drzewa genealogicznego, które prezentowałoby rodziców Zofii i jej rodzeństwo. Niestety, drzewa genealogiczne dotyczą tylko Grocholskich. Zdjęcia rodzinne także przedstawiają tylko Grocholskich.

Nie wiadomo nawet, czy szwagierka męża Zofii, Wanda z Zamoyskich Grocholska, była siostrą Zofii a jeśli nie, to w jaki sposób była z nią spokrewniona. Identyczne nazwisko panieńskie sugeruje jakieś pokrewieństwo. Na sugestii poprzestano.

Odpowiedzi na te wszystkie pytania znane są zapewne wydawcy i rodzinie.

Publikując książkę w powszechnym dostępie trzeba brać pod uwagę, że będą ją czytać nie tylko członkowie rodziny, ale także osoby postronne, które nie znają szczegółów historii danej rodziny i książkę czytają, być może by te szczegóły poznać. Należy się spodziewać, że czytelnik będzie oczekiwał, by pewne podstawowe informacje zawarte były w publikacji bez konieczności dalszego wyszukiwania ich w Internecie czy w bibliotekach. W przypadku znanych rodzin wiele informacji zapewne uda się odnaleźć w ten sposób, ale w przypadku rodzin nieznanych może to być już wielki problem. W przypadku publikacji rękopisu należy opisać autora i to nie tylko poprzez daty zdarzeń metrykalnych samego autora jak i jego rodziny.

Trudno przesądzać, czy w tym konkretnym przypadku pominięcie wielu istotnych informacji – szczególnie tych, które wyjaśniałyby zacięcie pisarskie autorki, które sugeruje wydawca – było jedynie niedopatrzeniem wydawcy, który przecież znał – przynajmniej z opowieści – swoją prababkę i całą rodzinę, i być może uznał te zagadnienia za zbyt oczywiste i niewarte omówienia, czy może intencją wydawcy było uwzględnienie w pojawiającym się w publikacji bardzo syntetycznym opisie historii rodziny wyłącznie Grocholskich. Nie jest to jednak nigdzie stwierdzone. Tytuł książki wyznacza, czego mamy się spodziewać i kto jest autorką tekstu.

Książka posiada także tzw. wkładkę ze zdjęciami rodzinnymi. Jest ona bardzo cennym elementem tej publikacji. Nie tylko dlatego, że jest naprawdę elegancko zaprojektowana i wydrukowana na odpowiednim do tego celu papierze, a zdjęcia są bardzo dobrze opisane, ale także dlatego, że jest to w zasadzie album prezentujący zarówno członków rodziny Grocholskich jak i miejsca w których żyli od drugiej połowy XIX w. do czasu opisanych we wspomnieniach wydarzeń. Atutem jest skonfrontowanie niektórych zdjęć archiwalnych ze współczesnymi – szczególnie jeśli chodzi o dawne majątki rodzinne i miasta na Podolu.

Książka jest ogólnie rzecz biorąc bardzo ciekawa i elegancko wydana. Wydawca jednak postanowił połączyć w niej dwa tematy. Wspomnienia… autorki – Zofii z Zamoyskich Grocholskiej – oraz dość ograniczoną (w drzewach genealogicznych ograniczoną do dwóch pokoleń) prezentację rodziny Grocholskich. Patrząc na to z innej strony można powiedzieć, że wydawca połączył dwa różne cele: publikację rękopisu, opisującego wydarzenia w bardzo wąskim przedziale czasowym, oraz historię rodziny w zasadzie jedynie na zdjęciach i w formie drzew genealogicznych, ale bez stosownego opisu.

Podwójny charakter publikacji nie został uwzględniony w tytule. Mariaż ten nie wypadł niestety najlepiej. Z jednej strony w zasadzie pominięto rodzinę samej autorki, czyli jej rodziców, rodzeństwo itd. Z drugiej strony o rodzinie Grocholskich też nie dowiadujemy się zbyt wiele. W zasadzie w odniesieniu do tematyki wydarzeń lat 1917-1918 spodziewalibyśmy się jakiejś książki z dziedziny historii a nie historii rodziny. Ale i temat polityki i historii tamtych czasów nie został tu rozwinięty.

Czasami łączenie dwóch różnych tematów w jednej publikacji może wypaść dobrze, a czasem nie. W tym konkretnym przypadku wnikliwy czytelnik będzie czuł niedosyt.
Rozwiązaniem mogłoby być – przy utrzymaniu bieżącej koncepcji – przedstawienie i Zamoyskich i Grocholskich – w odniesieniu do osoby autorki Wspomnień…. Alternatywą byłoby napisanie zupełnie innej książki, która prezentowałaby historię rodziny Grocholskich, gdzie załącznikiem byłyby wspomnienia Zofii z Zamoyskich Tadeuszowej Grocholskiej, których zdaje się jest wiele.

W takich sytuacjach warto też rozważyć, czy publikować dla ogółu czy tylko dla rodziny.

Dla wielu osób najważniejsze w tej książce będą zdjęcia a nie tekst. One też będą źródłem wielu wspomnień…
W dzisiejszych czasach wielu osobom wystarcza zadowolenie z efektów wizualnych, czasami w ogóle nie czytają treści. To od wydawców zależy, jak bardzo się przyłożą do zbalansowania opisu i materiału wizualnego, szczególnie gdy – jak w tym przypadku – autorzy nie mogą się już sami wypowiedzieć w takiej sprawie. W przypadku publikacji genealogii, historii rodzinnych czy spuścizny po naszych przodkach, to my stajemy się wydawcami i nasz obiektywizm lub jego brak, spojrzenie całościowe lub wąskie (a czasem nawet ograniczone) będzie kształtować nasze wydawnictwa.

18 czerwca 2017