W poszukiwaniu publikacji prawie idealnej – Dzieje rodziny Mizernych z Grabu

Kolejny wpis z mini serii artykułów „W poszukiwaniu publikacji prawie idealnej”

Liczba publikacji na temat historii przodków wydaje się rosnąć. O ile stronę graficzną można dopracowywać na różne sposoby i niemalże tylko budżet może ograniczyć nasze „zachcianki” w tym względzie, o tyle opracowania o charakterze genealogicznym lub zawierającym elementy, które można zakwalifikować jako „genealogiczne” jak przedstawienie udokumentowanej historii rodu w formie jakiegoś rodzaju tablicy genealogicznej to nadal rzadkość. Oczywiście, niektórzy się ze mną nie zgodzą, gdyż wiele książek zawiera drzewa genealogiczne. Ale ilu przodków i informacje o nich są faktycznie udokumentowane w opracowaniu???

Dlatego miło natrafić na taki rarytas, jakim bez wątpienia jest książka Jakuba Mizernego Dzieje rodziny Mizernych z Grabu z podtytułem Chłopska genealogia wielkopolskiego rodu.

Książka ta na pierwszy rzut oka – po zajrzeniu do wnętrza – różni się tym od większości opracowań o charakterze opisu historii rodziny, że od razu widać w niej rękę genealoga. Ale nie tylko genealoga pasjonata, także genealoga, który chce, żeby historia jego rodziny w części genealogicznej była opracowana według reguł sztuki, którą w tym przypadku nazywam genealogię.

Mamy więc i opis samych poszukiwań, zdjęcia autora w archiwum, co z jednej strony uwiarygodnia jego samodzielną pracę nad opracowaniem tej historii, ale przede wszystkim odsłania czytelnikom rąbka tajemnicy „jak to się robi”, jak wyglądają księgi metrykalne a nawet czytnik mikrofilmów. Obecnie większość poszukiwaczy informacji o swoich korzeniach korzysta jedynie ze źródeł dostępnych w Internecie, a zdecydowana większość ogląda jedynie opracowania przygotowane przez innych. Dla takich osób są to obrazy bezcenne. Czasem odnoszę wrażenie, że osoby, z którymi rozmawiam lub których wpisy na Facebooku czytuję nigdy nie widziały, jak fizycznie wyglądają czy to księgi metrykalne czy to inne materiały archiwalne, na które autorzy powołują się w opracowaniach o charakterze genealogicznym. W wielu przypadkach – nawet gdybyśmy chcieli – seniorów w rodzinie, którzy interesują się historią rodziny, nie zaprowadzimy do archiwum w celu obejrzenia „na żywo” dokumentów, nie będą na to miały też czasu osoby pracujące. Zdjęcia z poszukiwań archiwalnych są więc świetnym dodatkiem do całości opracowania, wizualnie uzupełniającym opisany proces poszukiwań, których skromnym – porównywalnie do ilości przejrzanego materiału – rezultatem jest opracowanie książkowe.

Książka tytułem pewnego rodzaju wstępu – jak istotnego oczywiście i mającego swoje samodzielne miejsce w całości – opisuje historię nazwiska rodu oraz historię gniazda rodzinnego także na tle historii większego formatu niż tylko lokalnej okolicy.
Już sam tytuł opracowania używający słowa „chłopski” udowadnia – co nadal pokutuje w podejściu do genealogii – że nie tylko szlachta może mieć swoje rody i ich historię.

Sama genealogia rodziny zawiera dwa istotne elementy, które powinny znaleźć się w tego typu opracowaniu. Są nimi uporządkowane chronologicznie biogramy wybranych członków rodziny oraz tablice genealogiczne.

Wielu autorów odrzuca tego typu konstrukcję opracowania, a szkoda, gdyż nic lepiej nie porządkuje wiedzy o rodzinie, jak przyjęcie czytelnej konstrukcji prezentacji informacji.

Bardzo dobrze opracowana jest część prezentująca genealogię potomków protoplastów rodu w postaci tablic genealogicznych. Autor wybrał popularny w Polsce i nie tylko, prosty w konstrukcji i w odbiorze styl zapisu d’Aboville’a. Oczywiście nie każdy musi znać zasady rządzące się tym czy innym stylem, zostały więc one opisane. Typograficznie opracowanie to też jest bardzo czytelne, jest dużo światła tak, by mnogość przodków i liczb nie zniechęciła nas do czytania.
W tej części podane są źródła informacji genealogicznych, z których korzystał autor.

Książka zawiera też bardzo interesujący materiał zdjęciowy, do którego zaliczają się nie tylko zdjęcia przodków czy krewnych ale i zdjęcia dokumentów, miejscowości itd.
Jeszcze kiedy książka ta istniała w opracowaniu w formie wydruku wpadło mi w oko bardzo ciekawe rozwiązanie autora, który – kiedy było to możliwe – braki zdjęć przodków zastąpił zdjęciami ich podpisów, wyjętymi z różnych dokumentów. Być może analiza grafologiczna to będzie kolejny etap tego opracowania, ale z charakteru pisma można by się być może dowiedzieć czegoś nowego o tych przodkach, którzy taki ślad w przeszłości po sobie zostawili.

Myślę, że każdy, kto planuje opisanie historii swojej rodziny tak, by opis ten miał „genealogiczne ręce i nogi”, powinien zapoznać się także z tym opracowaniem jako potencjalnym źródłem inspiracji.

Autorowi gratuluję pomysłu, wytrwałości, oraz realizacji tak inspirującego genealogicznie opracowania.

Grażyna Rychlik

13 VII 2019